czwartek, 1 lutego 2007

Dzień dobry.

Posiadanie psa, kota i szczurów na powierzchni zdecydowanie zbyt małej, by przeżywać bez większych wzlotów i upadków, niesie ze sobą ryzyko, że kiedy obudzę się z pazurami nagle wbitymi w nogę oczy natychmiast zarejestrują niezdrowe podniecenie w okolicach klatki, do której wciągnięta będzie moja podziurawiona już wyjściowa sukienka, wtedy pies zacznie drapać w drzwi, spanikowana ratowaniem kiecki i próbą wyjścia z kudłaczem zanim zaleje dywan skończę na włożeniu stopy w zasikany przez kocura kapeć, a całość zostanie okraszona soczystym ‘kurwa!’ i podsumowana dwoma fajkami w ciągu kilku minut.

Gdy dodamy do tego perspektywę czterogodzinnego egzaminu śródrocznego i zaliczenie pisania, na co jestem przygotowana raczej średnio, wyjdzie nam doskonała katastrofa.

Chwilami mam wrażenie, że sama funduję sobie za dużo atrakcji na raz.
.
.
.
Tymczasem niczego nieświadoma Natalia uśmiecha się delikatnie przez sen, krople deszczu malują po szybach, a zegar, którego nie ma, nieubłaganie odbiera nadzieję na pozytywne zakończenie tej historii.

Luty zaczął się pięknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz