Sądziłam, że będzie gorzej.
Tata pił wcześniej, jak zwykle ostatnio. Jak co dzień. Ale obyło się bez
nieprzyjemności. Bez kłótni, bez awantur. Spokojnie. Popołudnie w kuchni,
lepienie z babunią pierogów, mama przygotowująca ryby, a później cynamon, dużo
cynamonu.
‘…A nadzieja znów wstąpi w nas, nieobecnych pojawią się cienie, uwierzymy
kolejny raz, w jeszcze jedno Boże Narodzenie…’
Migoczące światełka na choince, opłatek i wzruszenie, że znów możemy usiąść wszyscy
razem, że jesteśmy, chociaż tak różnie bywało przez ten mijający rok, chociaż
czasami zaczynało brakować sił.
‘…I choć przygasł świąteczny gwar, bo zabrakło znów czyjegoś głosu, przyjdź
tu do nas i z nami trwaj, wbrew tak zwanej ironii losu…’
Nie chciałam patrzeć za okno, na ubłocony śnieg, wolałam zostać ze wzrokiem
wbitym w szalejącą niebezpiecznie blisko bombek Ewę, uśmiechniętą babcię, tatę
zawzięcie dyskutującego z wujkiem, krzątającą się mamę, zachwyconego prezentami
Jasia, sprzeczające się Anetę i Karolinę. Robiłam zdjęcia, stukałam w parkiet
szpilkowymi obcasami nowych butów, cieszyłam się z szarego swetra z wielkimi
guzikami…
‘...Daj nam wiarę, że to ma sens, że nie trzeba żałować przyjaciół, że
gdziekolwiek są - dobrze im jest, bo są z nami, choć w innej postaci…’
Teraz jak zawsze o tej porze wycieram z policzków łzy, które zaplątały się
wśród myśli o Kamilu i ‘Kolędy dla nieobecnych’.
Obiecałam sobie, że pójdę jutro na cmentarz porozmawiać z nim. Dawno tego nie
robiłam. Nie, nie zapomniałam. Tylko wmówiłam sobie, że w biegu nie mam na to
czasu. Że w biegu nawet go nie usłyszę. Że jestem bardzo zajęta.
‘…I przekonaj, że tak ma być, że "po głosach tych wciąż drży
powietrze", że odeszli po to, by żyć, i tym razem będą żyć wiecznie…’
.
Ciepło, ciemność, sen…
Tęsknię za tobą.
Przyjdź.
Dziś.
…proszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz