sobota, 24 grudnia 2005

‘…zamyślona gwiazda kapelusz zakłada, niesie nad Betlejem ciepło, światło, cień...’

Sądziłam, że będzie gorzej. Tata pił wcześniej, jak zwykle ostatnio. Jak co dzień. Ale obyło się bez nieprzyjemności. Bez kłótni, bez awantur. Spokojnie. Popołudnie w kuchni, lepienie z babunią pierogów, mama przygotowująca ryby, a później cynamon, dużo cynamonu.

‘…A nadzieja znów wstąpi w nas, nieobecnych pojawią się cienie, uwierzymy kolejny raz, w jeszcze jedno Boże Narodzenie…’

Migoczące światełka na choince, opłatek i wzruszenie, że znów możemy usiąść wszyscy razem, że jesteśmy, chociaż tak różnie bywało przez ten mijający rok, chociaż czasami zaczynało brakować sił.

‘…I choć przygasł świąteczny gwar, bo zabrakło znów czyjegoś głosu, przyjdź tu do nas i z nami trwaj, wbrew tak zwanej ironii losu…’

Nie chciałam patrzeć za okno, na ubłocony śnieg, wolałam zostać ze wzrokiem wbitym w szalejącą niebezpiecznie blisko bombek Ewę, uśmiechniętą babcię, tatę zawzięcie dyskutującego z wujkiem, krzątającą się mamę, zachwyconego prezentami Jasia, sprzeczające się Anetę i Karolinę. Robiłam zdjęcia, stukałam w parkiet szpilkowymi obcasami nowych butów, cieszyłam się z szarego swetra z wielkimi guzikami…

‘...Daj nam wiarę, że to ma sens, że nie trzeba żałować przyjaciół, że gdziekolwiek są - dobrze im jest, bo są z nami, choć w innej postaci…’

Teraz jak zawsze o tej porze wycieram z policzków łzy, które zaplątały się wśród myśli o Kamilu i ‘Kolędy dla nieobecnych’.
Obiecałam sobie, że pójdę jutro na cmentarz porozmawiać z nim. Dawno tego nie robiłam. Nie, nie zapomniałam. Tylko wmówiłam sobie, że w biegu nie mam na to czasu. Że w biegu nawet go nie usłyszę. Że jestem bardzo zajęta.

‘…I przekonaj, że tak ma być, że "po głosach tych wciąż drży powietrze", że odeszli po to, by żyć, i tym razem będą żyć wiecznie…’
.
Ciepło, ciemność, sen…
Tęsknię za tobą.
Przyjdź.
Dziś.
…proszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz