Przypadkowo spotykam dziwnych ludzi, rozmawiam z nimi, czasem to tylko kilka,
kilkanaście zdań, a potem znikamy ze swojego życia. Każdy idzie w inną stronę.
.
Przedpołudniową porą siedziałyśmy z Agnieszką w ogródku Daily Cafe, zadowolone
z wpisów w indeksie ze zdanym egzaminem z łaciny. I zdołowane. Agnieszka –
zachowaniem i postawą Mieszka. Ja – kolejnymi problemami ze zdrowiem i coraz
mocniejszym pragnieniem dziecka.
.
Mężczyzna w średnim wieku zatrzymał się przy naszym stoliku. Zapytał, czy
poczęstujemy go papierosem i przedstawił nam Hrabiego – pięknego rudo
dereszowatego wyżła. On sam był wyraźnie wstawiony, ale mówił bardzo składnie i
z sensem. Płynnie przeszedł na angielski. Potem dodał coś po niemiecku.
Twierdził, że jest muzykiem, od kilku lat pracuje głównie w Stanach. Życie jest
ciężkie. ‘Oto widzicie pijanego profesora…’ – dorzucił.
Dziwne, bo z reguły podchodzę sceptycznie do wynurzeń w tym tonie, a jednak tym
razem byłam przekonana, że mówi prawdę.
Skończyłam palić, wstałyśmy, a pijany profesor muzyk na pożegnanie polecił nam
nigdy nie wyjeżdżać z kraju na stałe - jemu to szczęścia nie przyniosło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz