‘The function of Man is to
live, not to exist.
I shall not waste my days trying to prolong them. I shall use my time.’
(
Jack London )
Egzamin, znowu egzamin,
codziennie egzamin, a ja już zwyczajnie zmęczona jestem i śpiąca. Wcale nie
chce mi się uczyć.
Zaliczyłam hiszpański, cudem, obiecując pani doktor, że w przyszłym roku nie
będzie musiała mnie dręczyć.
.
Monika płakała pod wydziałem, siedziałyśmy razem na schodkach, wiedziałam
wszystko. Tigrito okazała się być kompletną idiotką, co prywatnie podejrzewałam
już od października. I tylko paliłyśmy, głaskałam Monikę po plecach, a od czasu
do czasu padał z naszych ust potok gorzkich słów. Ona ma zapędy masochistyczne
na moją miarę, tak samo pieprznięta byłam i umierałam z miłości, dobry rok
wyjęty z sensownego życia. Chuj z tym! Przestaję wchodzić na bloga lu, do szału
mnie doprowadzają wstawki o Arturze. Bo może łatwiej myśleć, że skurwiel i że w
dupie go mam, z całym jego wielkim wspaniałym światem Warszawą. Niech się tam
pławi w chwale, nie moja sprawa, pora wrzucić na luz i nie psuć sobie nerwów
przez coś, co od wieków nie powinno mieć najmniejszego znaczenia.
Dla mnie umarł, rozpłynął się i zniknął.
.
Mama zadzwoniła – Zaliczyłaś?
- Si!
- To idź na piwo.
No to poszłam, z laskami do homoknajpy, siedziałam na głośniku przy barze
obiecując sobie, że się nie uchlam, co oczywiście wyszło mi średnio, bo podobno
z FuFu wyjść trzeźwym nie sposób. Polubiłam z miejsca właścicielki grzesznego
przybytku, Ewę i Ewelinę. Przy okazji pierwszy raz
w życiu widziałam parę tulących się i całujących facetów, zerknęli na mnie obaj
kątem oka, byłam tam ‘nowa’. Uśmiechnęłam się do nich i ciepło pomyślałam o
Dominiku, rozczulona, rozmarzona, tęskniąca.
.
Życie galopuje, rozwiewa nam włosy, a my coraz mocniej zdajemy sobie sprawę, że
wszystko tylko od nas zależy, decyzje pociągają za sobą określone skutki, nie
ma tu miejsca na demony przeszłości, szkoda sił na rozgrzebywanie podgojonych
ran, ważniejsze od wczoraj jest -
dziś
jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz