‘Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto...'
…ma w tobie piasek albo inne świństwo. Na noc prochy, dużo prochów, przeciwbólowe, rozkurczające. Otworzyłam okno, z wielkim wkurwem, postanowiwszy odprężyć się i pomyśleć spokojnie zapominając na chwilę o łupiącym lewym boku w papierosowym dymie i hałasie pędzących pustą ulicą TIRów. Oparłam łokieć o framugę, policzek o dłoń. Papieros, mimo ssącego braku nikotyny w płucach, samym widokiem wywołał obrzydzenie i odkrywczą myśl, że w sumie jeśli zapalę, najpewniej się porzygam. Kolejne chwile na chwiejnych nogach ciągnęły się niewyobrażalnie rozlewając nieprzyjemny chłód potęgowany przez wcale-nie-dołujące kawałki Heya. W namalowanym czarną kredką oku zakręciła się jakaś przypadkowa łza. Łza spłynęła tworząc mokry szlaczek, przyczaiła się na brodzie, po czym nie zwracając uwagi na mknący z góry wiatr stopiła się w jedno z parapetem.
Przymknięte powieki zakołysały słabym i znudzonym ciałem, pod przymkniętymi powiekami wyświetlił się film, zlepek chwil, gestów, drżenie ramion.
Spadam.
Pozorna cisza łączy wczoraj, dzisiaj i jutro, a ja znów nie wiem gdzie ani kim jestem. Prawdę o życiu miał przekazać Pan Biały Królik, który powtarzając tylko uparcie ‘Kuchnia! Ciepła Kuchnia!’ pokicał na drugą stronę szafy nie zwracając uwagi na moje nieprzytomne spojrzenie. Zebrałam galopujące myśli, ach, więc w tym wszystkim chodzi o Kuchnię, w dodatku ciepłą, czyli miłość, o tę jedną herbatę z sokiem w dwóch kubkach!
Wiedziałam, że chcę to rozwiązać, pojąć wreszcie do końca, by nauczyć się nie ranić i nie krzywdzić więcej, by już nigdy nie musieć krzyczeć, kiedy nagle otulił mnie lekki puch, pływałam w obłokach, dookoła iskrzyły sztuczne ognie, mijałam rozsypane gwiazdy. A, i jeszcze koniecznie chciałam trafić do łóżka, nie rozbijając przy tym głowy o krawędź twojego snu.
Zamknij drzwi, wyłącz światło.
Głaszcz moją bolącą nerkę i szeptaj do ucha.
Będę cię kochać, dzielić się marzeniami, liczyć wspólne kroki, wyplatając historie smutku i radości.
…ma w tobie piasek albo inne świństwo. Na noc prochy, dużo prochów, przeciwbólowe, rozkurczające. Otworzyłam okno, z wielkim wkurwem, postanowiwszy odprężyć się i pomyśleć spokojnie zapominając na chwilę o łupiącym lewym boku w papierosowym dymie i hałasie pędzących pustą ulicą TIRów. Oparłam łokieć o framugę, policzek o dłoń. Papieros, mimo ssącego braku nikotyny w płucach, samym widokiem wywołał obrzydzenie i odkrywczą myśl, że w sumie jeśli zapalę, najpewniej się porzygam. Kolejne chwile na chwiejnych nogach ciągnęły się niewyobrażalnie rozlewając nieprzyjemny chłód potęgowany przez wcale-nie-dołujące kawałki Heya. W namalowanym czarną kredką oku zakręciła się jakaś przypadkowa łza. Łza spłynęła tworząc mokry szlaczek, przyczaiła się na brodzie, po czym nie zwracając uwagi na mknący z góry wiatr stopiła się w jedno z parapetem.
Przymknięte powieki zakołysały słabym i znudzonym ciałem, pod przymkniętymi powiekami wyświetlił się film, zlepek chwil, gestów, drżenie ramion.
Spadam.
Pozorna cisza łączy wczoraj, dzisiaj i jutro, a ja znów nie wiem gdzie ani kim jestem. Prawdę o życiu miał przekazać Pan Biały Królik, który powtarzając tylko uparcie ‘Kuchnia! Ciepła Kuchnia!’ pokicał na drugą stronę szafy nie zwracając uwagi na moje nieprzytomne spojrzenie. Zebrałam galopujące myśli, ach, więc w tym wszystkim chodzi o Kuchnię, w dodatku ciepłą, czyli miłość, o tę jedną herbatę z sokiem w dwóch kubkach!
Wiedziałam, że chcę to rozwiązać, pojąć wreszcie do końca, by nauczyć się nie ranić i nie krzywdzić więcej, by już nigdy nie musieć krzyczeć, kiedy nagle otulił mnie lekki puch, pływałam w obłokach, dookoła iskrzyły sztuczne ognie, mijałam rozsypane gwiazdy. A, i jeszcze koniecznie chciałam trafić do łóżka, nie rozbijając przy tym głowy o krawędź twojego snu.
Zamknij drzwi, wyłącz światło.
Głaszcz moją bolącą nerkę i szeptaj do ucha.
Będę cię kochać, dzielić się marzeniami, liczyć wspólne kroki, wyplatając historie smutku i radości.
Gdzieś tam daleko muzyka.
Gdzieś tu blisko - melodia splecionych oddechów i szelest wspólnej kołdry...
Zupełnie senne słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz