Ledwie zdążyłyśmy dotrzeć z Anetą z przystanku i zdjąć w ganku buty, gdy zagrzmiało
rozdarte błyskawicą niebo.
.
W kuchni czekali rodzice. Zrzuciłam z siebie stertę toreb, puściłam luzem
uradowanego Kudłacza i rozsiadłam się wygodnie za stołem. Tata, wykorzystawszy
mnie do ściągnięcia z kredensu pudełka z kluczykami, wyszedł do garażu
kontynuować rozbebeszanie naszego grata, czysto kurtuazyjnie zwanego od czasu
do czasu samochodem. Z mamą zatopiłyśmy się w rozmowy. Kobieco-kobiece,
matko-córkowe.
(…)
Na dworze pociemniało, deszcz szumiał, świat zamruczał w oddali.
.
Noc -
w domu,
pokoju (nie)swoim, w łóżku, na poddaszu, z bębniącymi kroplami, w dach, w
szyby, z niezachwianą pewnością, że tam, powyżej nabrzmiałych chmur, świeci mój
przyjaciel Wielki Wóz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz