Że siedzę na parapecie
bo zimno tak i nasz park pogrąża się w nieznośnym wręcz odcieniu
czerwieni i złota,
od wiosny śniegi stopniały, ale nie ma słońca, za to księżyc wisiałby nad
wieżą kościoła po tamtej stronie trochę bardziej w lewo za drzewami ale,
ponieważ chmury i ‘miasto’, więc dziś nie.
Czy to możliwe, że wsiąkam w Łódź, skoro przystanki nawet i ulice przestały być
zagadką, a ja wiem co gdzie i chwilami prawie jak Warszawa Prusa albo
Dostojewskiego Petersburg, ale jednak nie, nie, proszę. Nie masz wrażenia,
że?
To nie jest moje miejsce na ziemi.
Dyskretnie podsunięty artykuł coś na temat, że zbytnia zażyłość z jego
najlepszym przyjacielem może rozwalić najtrwalszy związek. Że ktoś się do mnie
lepi. Że może ja nie widzę. No może. Że może nie powiem dzisiaj - Dominik
wrócił ze Stanów, a ja ostatecznie skłonna jestem poświęcić mu któreś wolne
popołudnie, jakąś kawę i rozmowę w ciepłej kafejce, bo daje mi słowa, dajesz
mi wiele słów, ale ja nie chcę dołączyć do grona tych. No wiesz. I
mam nadzieję, że tak to się skończy. Wolałabym. Bo męczy mnie cholernie,
tak bardzo nie lubię dwuznacznie chorych sytuacji.
Tak, zgadłeś, w uszach Kazimierz przeplata się z Nosowską, może niekoniecznie
na temat i z sensem, ale czy muszę mówić, jak bardzo nie chce mi się pisać tej
pracy z polskiego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz