Zgodnie z umową, przyszedł na balkon o 7.30, niezadowolony że powiedziałam ‘zapalić
papierosa’, bo ‘czy ten papieros konieczny?’, przyganiał kocioł
garnkowi.
Przyszedł bez kurtki, tylko w bluzie i zaproponował, żebyśmy wyszli na korytarz, zimno tak, więc dorzuciłam, że w sumie moglibyśmy iść do pokoju. Do niego.
Przytuliliśmy się. Całowaliśmy, dotykaliśmy i nagle, nagle zaczął całować mój brzuch, siedząc na krawędzi łóżka, a ja stojąc tak przed nim i myśląc tylko o tym jak bardzo nie chcę żeby ta chwila się kończyła chowałam palce w jego włosach. Płakałam kiedy się kochaliśmy, bo wiedziałam, że to przecież nic nie zmienia, to przecież nic nie zmienia… Przestraszył się i zaczął mnie tulić, i że jeśli nie chcę, boże, chciałam, tak strasznie chciałam żeby był ciągle żeby jak zawsze, a później leżeliśmy i był taki czuły jak kiedyś wieki temu zanim jeszcze na horyzoncie pojawiła się Dominika i inne boskie stworzenia.
‘Co z nami będzie…?’
Całował delikatnie i mówił, że za dużo się już zepsuło, że już nigdy nie chce mnie skrzywdzić, i że się boi, i właśnie dlatego nie możemy być razem, chociaż tęskni, chociaż ciągle widzi mnie jak taka śliczna rozmawiałam z nim na świetlicy, a nad jego łóżkiem na ścianie jest napisane zielonym długopisem moje imię i założę się, że nie było go tam nigdy wcześniej, nie mogłam tego nie widzieć przez pół roku odkąd tam mieszka.
.
A Dominika? Wygarnęłam mu Dominikę. Stwierdził, że przecież ona jest beznadziejna. Kiedy zapytałam, czy się z nią całował, odwrócił się i poprosił, żebym nic już nie mówiła.
I jeszcze, że nigdy mnie nie zdradził. I że nie ma i nie było żadnej innej.
Teraz wierzę.
Wściekł się na ludzi, kiedy opowiedziałam mu jakie wieści do mnie docierały. Widziałam, jak go zabolało. Nie mógł – zwyczajnie nie mógł kłamać.
.
Mama była u mnie, dowiedziałam się o wczorajszej awanturze w domu, o wielkiej wojnie z tatą. Później rozmawiałyśmy o Arturze i że znów mam trochę psychicznego doła, bo to wszystko jest zwyczajnie bez sensu. Ale pozbieram się, znowu, znowu będę chodzić z podniesioną głową, lekko umalowana, ładnie ubrana, zerkająca kątem oka na przerwie, czy zauważył.
Czekająca na cud, modląca się o koniec tego koszmaru, z jednoczesną ochotą przedłużania go w nieskończoność, bo zdaję sobie sprawę, że kiedy już wyjedziemy oboje z bursy, nasze drogi się rozejdą i wtedy ‘już wiem, że nigdy nie będziesz mój’…
.
.
.
Popołudniu zajrzałam do 104, bo nie mogłam znaleźć Daniela, a miałam coś dla niego od rodziców. Artur obiecał, że przekaże. Ale był zły, że przyszłam, bo mu nie wychodziło zadanie z matmy, więc nerwy przerzucił na mnie.
Cudownie.
To spojrzenie.
Ten głos.
‘Idź już, muszę się uczyć.’
/‘Ciągle widzę, jak ślicznie wyglądałaś wczoraj na świetlicy, tak bardzo za tobą tęsknię…’
…
Brak słów, nadmiar myśli, konieczność wzięcia się za słówka z francuskiego, niewyspanie i samoopadające powieki.
Co jeszcze?
Aha, nie odpisał na smsa.
Taki zły.
.
.
.
Oczywiście musieliśmy minąć się na korytarzu, on w drodze na stołówkę, ja do kafejki żeby dodać notkę.
…ten jego uśmiech…
Paranoja.
.
Boska siedzi.
Chamsko nie powiedziałam ‘cześć’.
/Do-bra-noc.
Przyszedł bez kurtki, tylko w bluzie i zaproponował, żebyśmy wyszli na korytarz, zimno tak, więc dorzuciłam, że w sumie moglibyśmy iść do pokoju. Do niego.
Przytuliliśmy się. Całowaliśmy, dotykaliśmy i nagle, nagle zaczął całować mój brzuch, siedząc na krawędzi łóżka, a ja stojąc tak przed nim i myśląc tylko o tym jak bardzo nie chcę żeby ta chwila się kończyła chowałam palce w jego włosach. Płakałam kiedy się kochaliśmy, bo wiedziałam, że to przecież nic nie zmienia, to przecież nic nie zmienia… Przestraszył się i zaczął mnie tulić, i że jeśli nie chcę, boże, chciałam, tak strasznie chciałam żeby był ciągle żeby jak zawsze, a później leżeliśmy i był taki czuły jak kiedyś wieki temu zanim jeszcze na horyzoncie pojawiła się Dominika i inne boskie stworzenia.
‘Co z nami będzie…?’
Całował delikatnie i mówił, że za dużo się już zepsuło, że już nigdy nie chce mnie skrzywdzić, i że się boi, i właśnie dlatego nie możemy być razem, chociaż tęskni, chociaż ciągle widzi mnie jak taka śliczna rozmawiałam z nim na świetlicy, a nad jego łóżkiem na ścianie jest napisane zielonym długopisem moje imię i założę się, że nie było go tam nigdy wcześniej, nie mogłam tego nie widzieć przez pół roku odkąd tam mieszka.
.
A Dominika? Wygarnęłam mu Dominikę. Stwierdził, że przecież ona jest beznadziejna. Kiedy zapytałam, czy się z nią całował, odwrócił się i poprosił, żebym nic już nie mówiła.
I jeszcze, że nigdy mnie nie zdradził. I że nie ma i nie było żadnej innej.
Teraz wierzę.
Wściekł się na ludzi, kiedy opowiedziałam mu jakie wieści do mnie docierały. Widziałam, jak go zabolało. Nie mógł – zwyczajnie nie mógł kłamać.
.
Mama była u mnie, dowiedziałam się o wczorajszej awanturze w domu, o wielkiej wojnie z tatą. Później rozmawiałyśmy o Arturze i że znów mam trochę psychicznego doła, bo to wszystko jest zwyczajnie bez sensu. Ale pozbieram się, znowu, znowu będę chodzić z podniesioną głową, lekko umalowana, ładnie ubrana, zerkająca kątem oka na przerwie, czy zauważył.
Czekająca na cud, modląca się o koniec tego koszmaru, z jednoczesną ochotą przedłużania go w nieskończoność, bo zdaję sobie sprawę, że kiedy już wyjedziemy oboje z bursy, nasze drogi się rozejdą i wtedy ‘już wiem, że nigdy nie będziesz mój’…
.
.
.
Popołudniu zajrzałam do 104, bo nie mogłam znaleźć Daniela, a miałam coś dla niego od rodziców. Artur obiecał, że przekaże. Ale był zły, że przyszłam, bo mu nie wychodziło zadanie z matmy, więc nerwy przerzucił na mnie.
Cudownie.
To spojrzenie.
Ten głos.
‘Idź już, muszę się uczyć.’
/‘Ciągle widzę, jak ślicznie wyglądałaś wczoraj na świetlicy, tak bardzo za tobą tęsknię…’
…
Brak słów, nadmiar myśli, konieczność wzięcia się za słówka z francuskiego, niewyspanie i samoopadające powieki.
Co jeszcze?
Aha, nie odpisał na smsa.
Taki zły.
.
.
.
Oczywiście musieliśmy minąć się na korytarzu, on w drodze na stołówkę, ja do kafejki żeby dodać notkę.
…ten jego uśmiech…
Paranoja.
.
Boska siedzi.
Chamsko nie powiedziałam ‘cześć’.
/Do-bra-noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz