Kiedy tylko ktoś pojawia się na horyzoncie i przez skórę czuję, że padnie
pytanie ‘jak się czujesz?’, z odległości kilometra wypalam, że dobrze,
dobrze, dobrze, że wszystko jest już dobrze. Spinam się w sobie i
instynktownie chowam, chowam dziurawe ręce w rękawy, chowam podrapaną szyję pod
włosy i powtarzam, że po prostu dobrze. Maskuję nerwowe drżenie twarzy i
gwałtowny trzepot głosu, żeby przypadkiem nie dało się w nim wyłapać
niepewności, myślę o tym jaką mam ochotę zapalić papierosa, którego nawiasem
mówiąc palić naprawdę nie potrafię, więc łapię butelkę coli, która jakoś
dziwnie smakuje inaczej i napełniam się kofeiną, niezdrową kofeiną niewskazaną
przy moim obecnym stanie podwyższonej agresji i niecierpliwego oczekiwania na
coś, czego sama nie potrafię sprecyzować ani nazwać.
Wsłuchuję się w szybkie dźwięki muzyki.
Sprzątam.
Tańczyć chcę.
Ukryć nerwowe drżenie, napięcie i niepewność.
.
A jutro niedziela i 212, i czas
- start!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz