Po raz
pierwszy od dłuższego czasu Outlook wypluł mi maila nie będącego reklamą,
subskrybcją, ani innym śmieciem, ale najprawdziwszym listem od Joanny.
‘czy jesteśmy przyjaciółkami
nie wiem, ciągle jeszcze jemy sól
z dużej brązowej beczki
zjadłyśmy dopiero pół’
( ‘Wodolanki’ Hey )
Kiedy przekroczyłam po raz pierwszy próg pokoju
302, wiedziałam dwie rzeczy: że moje będzie łóżko pod oknem z lewej strony i że
dogadam się z Joanną. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że skądś znam jej twarz (
później wyszło, że widziałyśmy się na konkursie polonistycznym w Opocznie ).
Okazało się, że Joasia mieszka w P., czyli... nieco ponad 15 km od mojego Ż. Skryta,
pozornie niedostępna i zdystansowana, wydawała mi się być równie niepasująca do
otoczenia jak ja. Może dlatego z miejsca ją polubiłam. Przegadałyśmy pół nocy,
znalazłyśmy mnóstwo podobieństw, sporo różnic, ( prawie ) bliźniacze poglądy i
zapatrywania na świat. Przez kilka lat żyłyśmy tak blisko siebie, po to, by
poznać się w odległej Łodzi.
Zastanawiam się, dlaczego nie potrzebuję tak starych znajomych, a odczuwam brak
Joanny, której nie widziałam raptem kilka dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz