.
.
.
.
Nic nie
powiedziałam. Nie chciało mi się. Nie uznałam za stosowne tłumaczyć się i
przepraszać za wyimaginowane winy, za naszywki na plecaku, glany, potargane
włosy, za to kim jestem i jaka jestem. Mi tak dobrze. Nie każdemu to się musi
podobać.
I świetnie
się bawiłam z Jackiem, w barze, przy coli, gadając bez przerwy przez ponad dwie
godziny. Przy okazji robiłam to, co tak bardzo lubię, czyli bezczelnie
obserwowałam ludzi. Tych pijących, zalanych śpiących na ławce, 13letnie
dziewusie pozujące do zdjęć rozerotyzowanemu Grzesiowi, panny w pastelowych
bluzeczkach i spódniczkach w wersji mini świeżo po solarium albo z toną
samoopalacza wklepanego w skórę, faceta wyglądającego jak mafiozo z Wołomina i
tych płci obojga wchodzących do toalety w kilka osób na raz. I dobrze mi było,
dobrze, tak siedzieć, rozmawiać, śmiać się, patrzeć, po raz kolejny dochodząc
do wniosku, że to nie jest moje miejsce na Ziemi, że jestem stąd, ale nie
jestem tutejsza.
Będę, mogę, lubię powtarzać za Andrzejem Bursą:
Boże jaki miły wieczór
tyle wódki tyle piwa
a potem plątanina
w kulisach tego raju
między pluszową kotarą
a kuchnią za kratą
czułem jak wyzwalam się
od zbędnego nadmiaru energii
w którą wyposażyła mnie młodość
możliweBędę, mogę, lubię powtarzać za Andrzejem Bursą:
Boże jaki miły wieczór
tyle wódki tyle piwa
a potem plątanina
w kulisach tego raju
między pluszową kotarą
a kuchnią za kratą
czułem jak wyzwalam się
od zbędnego nadmiaru energii
w którą wyposażyła mnie młodość
że mógłbym użyć jej inaczej
np. napisać 4 reportaże
o perspektywie rozwoju małych miasteczek
ale
mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka
MAM W DUPIE MAŁE MIASTECZKA!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz