Ponieważ o godzinie 6.05 odmówiłam opuszczenia
ciepłego łóżka i udania się do kościoła, zostałam okrzyknięta ( który to już
raz? straciłam rachubę. ) wyrodkiem i osobą przerażająco aspołeczną. Jako że
ośmieliłam się nie pójść na mszę za całą Naszą Wielka i Wspaniałą Rodzinę,
doprowadziłam ( po raz kolejny ) grono starszyzny do szewskiej pasji, bo jakże
to, gówniara się stawia i w dodatku złości mamę, będącą nadal w ciąży, której
należy oszczędzać nerwów wszelakich. Kajać się pokornie nie zamierzam,
brutalnego wyrwania z marzeń sennych nie daruję, przepraszać nie będę i do
kościoła nie pójdę. Nie widzę sensu w zaprzeczaniu, że niby to wcale nie tak,
że znaczną część rodziny mam gdzieś, ale przypisywanie mi zbyt wysokiego
mniemania o sobie jest czystą głupotą, bo ja wręcz przeciwnie.
Mówiąc szczerze, jebiemnietowszystko.
Jeśli wiesz co chcę powiedzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz