wtorek, 9 sierpnia 2005

‘Byłeś moją ucieczką...’

- powiedziałam w nocy do leżącego obok mnie Artura wpatrzonego w płomień czerwonej świeczki.
A.: …ucieczką?
ja: Wiem, to wygląda tak, jakbym rzuciła się z jednych ramion w drugie… bo tak było…
A.: Ale później się zakochałaś?
ja: Tak, później się zakochałam, chociaż obiecywałam sobie, że po tym wszystkim przez najbliższe lata nie będę się w nic takiego pakować, bo mam dosyć tak zwanych ‘poważnych związków’.
A.: Ale się zakochałaś?
ja: Mhm…
A.: A później mnie zakochałaś?
ja: Mhm…
A.: I teraz mnie kochasz?
ja: Mhm…
<ciąg dalszy rozmowy utonął wymieszany z kołdrą i poduszką pomiędzy kolejnymi och i ach>
.
Wysłałam do Janusza list. Nawet nie wiem, czy go przeczytał. Musiałam mu powiedzieć chociaż te kilka słów, to oczywiste przepraszam i banalne dziękuję. Obejrzałam sobie na deviantarcie zdjęcie jego obecnej, stwierdzam, że jest ode mnie zdecydowanie ładniejsza, i że naprawdę do siebie pasują. Wyciągnęłam z zakurzonego pudełka zielonego kota w pomarańczowe paski, wylądował na półce. Nie wiem czy przeczytał, ale chciałabym móc spojrzeć mu kiedyś w oczy (które kiedyś kochałam, które kiedyś mnie kochały) i nie zobaczyć w nich nienawiści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz