piątek, 29 lipca 2005

Zbieram puzzle i dopisuję kolejną część układanki.

Z okazji wczorajszej drugiej rocznicy istnienia mojego bloga, życzę sobie dużo szczęścia na maturalnych (i nie tylko) wypracowaniach, laptopa, stałego łącza i mniejszych rachunków za komórkę.
.
.
Powietrze tak gęste, że można by jeść je łyżeczką jak roztapiające się na talerzyku lody śmietankowe. Burza jakaś niezdecydowana, aż ciarki po plecach.
Ktoś znający się na rzeczy powiedział mi późnym wieczorem, że jestem ładna, miła, zgrabna. I inteligentna. I że mam syndrom porzuconego dziecka. A najlepsze, że już to kiedyś gdzieś słyszałam.
.
.
.
W samochodzie wieluńsko-warszawskiego Michała usłyszałam znajome dźwięki. ‘Mirror, mirror…’. Blind Guardian, rzecz jasna. Skojarzenia jednoznaczne i jednoosobowe. Janusz. Wszystkie godziny spędzone razem, jego koszulki, bluza wiecznie mi ‘pożyczana’. Głos. Śmiech. W głowie zapach perfum, które dostał ode mnie, które tak lubię i których Artur nie chce nigdy w życiu, bo wie. A wcześniej nawet rysunki Anki tak stylistycznie i tematycznie podobne do jego, chociaż myśli odpycham czym się da. Nie wysłana w jego urodziny książka i zielony kot z drewna.
Zabolało jak jasna cholera.
.
…dziewczynka z brzydkimi skłonnościami do rozdrapywania ran idzie dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz