.
Nerwy mam ostatnio. Doprowadziłyśmy z Karoliną podwórko do błysku ( no, prawie że ). Rozwalone gałęzią wnętrze dłoni jako pamiątka po przycinaniu wierzby, ręce i nogi podrapane ponadprzeciętnie mahonią w trakcie odchwaszczania. I co słyszę? Że ładnie, dzieci, się postarałyście i w ogóle jest fajnie, dostaniecie drobne na lody? Nie. Otóż słyszę, że miałam spryskać winogrona, bo się przyplątały mszyce, i że jak już się wzięłyśmy, to mogłyśmy spuścić z oczka brejowatą wodę, wyłapać ryby, całość wyszorować i doprowadzić do porządku.
Nerwy mam ostatnio. Doprowadziłyśmy z Karoliną podwórko do błysku ( no, prawie że ). Rozwalone gałęzią wnętrze dłoni jako pamiątka po przycinaniu wierzby, ręce i nogi podrapane ponadprzeciętnie mahonią w trakcie odchwaszczania. I co słyszę? Że ładnie, dzieci, się postarałyście i w ogóle jest fajnie, dostaniecie drobne na lody? Nie. Otóż słyszę, że miałam spryskać winogrona, bo się przyplątały mszyce, i że jak już się wzięłyśmy, to mogłyśmy spuścić z oczka brejowatą wodę, wyłapać ryby, całość wyszorować i doprowadzić do porządku.
O-jak-miło.
.
I wcale nie chodzi o to, że Aneta dziś łaskawie wróciła z 2,5 tygodniowego obozu na dzień dobry oznajmiając, że jest taaaka zmęczona, że jutro rano babcia z Jasiem i Niną jadą na 10 dni nad morze, a jak oni wrócą, Aneta jedzie znów na obóz jakiś Bóg raczy wiedzieć gdzie. I nic to, że opiekuję się jej szczurami, a kasy za żarełko dla nich nie dane mi chyba będzie oglądać (i kupić za nią pewnej upatrzonej dawno książki…). Bo przecież jak Ewę mam na głowie cały dzień to nic nie robię.
A chała! Dosyć! W piątek wieczorem ściągam na cały weekend Artura i niech tylko ktoś powie, że coś-bardzo-ważnego-do-zrobienia-jest.
.
I wcale nie chodzi o to, że Aneta dziś łaskawie wróciła z 2,5 tygodniowego obozu na dzień dobry oznajmiając, że jest taaaka zmęczona, że jutro rano babcia z Jasiem i Niną jadą na 10 dni nad morze, a jak oni wrócą, Aneta jedzie znów na obóz jakiś Bóg raczy wiedzieć gdzie. I nic to, że opiekuję się jej szczurami, a kasy za żarełko dla nich nie dane mi chyba będzie oglądać (i kupić za nią pewnej upatrzonej dawno książki…). Bo przecież jak Ewę mam na głowie cały dzień to nic nie robię.
A chała! Dosyć! W piątek wieczorem ściągam na cały weekend Artura i niech tylko ktoś powie, że coś-bardzo-ważnego-do-zrobienia-jest.
I pojadę
później do Anki i niech sobie zatęsknią i docenią, jaką mają dobrą najstarszą
córkę!
Najlepszą, jak jej nie ma.
.
W zapchanym odpływie wanny znalazłam piłeczkę ping-pongową. W piwnicy myszy przechadzają się jak turyści po Parku Łazienkowskim, a koty z zadowoleniem ganiają za wymiętolonym piórkiem.
Szymon ma dziś urodziny.
Wujek Kazik też ma urodziny.
Za 2 dni Gosia ma urodziny.
Najlepszą, jak jej nie ma.
.
W zapchanym odpływie wanny znalazłam piłeczkę ping-pongową. W piwnicy myszy przechadzają się jak turyści po Parku Łazienkowskim, a koty z zadowoleniem ganiają za wymiętolonym piórkiem.
Szymon ma dziś urodziny.
Wujek Kazik też ma urodziny.
Za 2 dni Gosia ma urodziny.
17 lipca Maffiq
ma urodziny.
Janusz za tydzień ma urodziny. I Agata.
21 Duśka ma urodziny.Janusz za tydzień ma urodziny. I Agata.
22 lipca mam egzamin na prawo jazdy, który obleję, a Joanna ma urodziny.
Nie zadam nigdy więcej głupiego pytania facetowi spodziewając się odpowiedzi.
I w ogóle ekstra.
A najlepszy jest książę Lew Nikołajewicz Myszkin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz