W stanie lekko nieprzytomnym z bolącym brzuchem głową i czym tam jeszcze,
udałam sie do pobliskiej przychodni, w okienku słabym głosem wyjaśniając, że
generalnie mieszkam jakieś 100
km stąd i w swej wiosce rodzinnej mam lekarza, ale
ponieważ uczę się w Łodzi i chora jestem tutaj, to uprzejmie proszę o pozytywne
rozpatrzenie mojej prośby. Kobiety w okienku były całkiem miłe, może dlatego,
że wyglądałam naprawdę kiepsko, powiedziały 'nie martw się dziecinko', spisały
dane i zaprowadziły mnie do pani doktor, która zdiagnozowała coś jakby grypę
żołądkową, wypisała receptę, zwolnienie ze szkoły i skierowanie na badanie
krwi. I to już nie było miłe. Taaaka igła. Ale ogólnie cała sytuacja zdziwiła
mnie dosyć pozytywnie, spodziewałam się, że tak jak ostatnio, zostanę zbluzgana
i wysłana do 'swojego lekarza', a tu proszę, nie taka służba zdrowia
straszna... Dziś miałam zgłosić się po wyniki, ale niestety 'z powodu włamania
przychodnia nieczynna do odwołania'. Doszłam do wniosku, że skoro już zwlekłam
się z łóżka i czuję się względnie dobrze ( jeśli nie liczyć odruchu wymiotnego na
widok jakiegokolwiek jedzenia ), skorzystam z okazji i kupię bilety na koncert
Hey'a. O ów koncert toczę bój z Januszem, który KONIECZNIE chce pójść razem ze
mną, co mi się średnio uśmiecha, bo przecież ja wiem, że on zupełnie nie zna i
nie lubi tej muzyki, ja zaś chce się dobrze bawić, a nie martwic, że on już ma
dosyć...
W ogóle nie wiem, psuje się coś między nami.
O rany rany. Pachnie mi tu kanapką. Znikam. To zbyt niebezpieczne miejsce.
W ogóle nie wiem, psuje się coś między nami.
O rany rany. Pachnie mi tu kanapką. Znikam. To zbyt niebezpieczne miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz