Zadzwonił po angielskim, bo wczoraj prosiłam, żeby odezwał się jak już skończy pisać. Dlatego zadzwonił. Dlatego teraz niecierpliwie uciekam myślami do niego, chociaż pewnie już śpi, a może na świetlicy ogląda z Danielem telewizję. Telefon leży gdzieś pod poduszką. Obrzydliwie cichy.
Wiem tylko, że od tamtej krótkiej rozmowy nie odezwał się w żaden sposób, że znowu – tak zwyczajnie mnie olał.
Klnę jak szewc, palę jak głupia, i ciągle nie rozumiem, jak to jest, że kiedy przychodzi, potrafi być jak kiedyś i jak zawsze, ale wystarczy że ja pojawię się w niewygodnym dla niego momencie, a już źle, nie tak i ‘daj mi spokój’.
Ale nic to.
Czekam.
I tym razem nie napiszę do niego pierwsza.
/zajebiście mi smutno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz