Ewa obudziła się w okolicach szóstej czy siódmej, kopnęła mnie w bok po czym
przytulając się mocno, wyszeptała 'kocham cię, kasiuniu, baldzo...' i
tak mi jakoś się ciepło zrobiło, że od rana, chociaż wyspana nie jestem, nie
mam pretensji do nikogo, pomogę tacie z kwiatkami, umyję szczurzastym klatkę,
spakuję się i wsiądę w autobus z prawdziwym żalem, że bąbel zostaje w domu, a
mnie teraz nie będzie długo długo...
Kto mi będzie tak szeptał nad ranem do ucha...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz