Mówię do siebie kilka słów, w których pobrzmiewa ton jej głosu. Patrzę na
brzuch, uda, piersi, poznając znajome tendencje do tycia. Podnoszę ręce do
światła, porysowane drutem i mahonią, lekko opuchnięte, zmęczone, nawet ten sam
kształt paznokci. Dłonie mojej mamy.
.
Wczoraj w nocy, słowa jak żyletki tnące najczulsze miejsca. Jak zawsze nie pomyślane nawet zarzuty, rzekomo moje. Jak zawsze przekonanie o jedynym i słusznym własnym zdaniu. Bardzo gorzkie. Wyciąganie spraw odległych tak bardzo, że aż w danej chwili absurdalnych.
‘Jesteś taka… taka… zimna.’ Jak bardzo trzeba być zaślepionym wódką, żeby nie widzieć tego jak bardzo wcale-nie-jest-mi-przykro?
.
Wczoraj w nocy, słowa jak żyletki tnące najczulsze miejsca. Jak zawsze nie pomyślane nawet zarzuty, rzekomo moje. Jak zawsze przekonanie o jedynym i słusznym własnym zdaniu. Bardzo gorzkie. Wyciąganie spraw odległych tak bardzo, że aż w danej chwili absurdalnych.
‘Jesteś taka… taka… zimna.’ Jak bardzo trzeba być zaślepionym wódką, żeby nie widzieć tego jak bardzo wcale-nie-jest-mi-przykro?
Zdziwiony, bo 2 lata temu z domu wyjechało potulne
dziecko, które dzisiaj nie boi się powiedzieć głośno tego, co myśli. Które, co
gorsza, mówi prawdę, chociaż jest ona nie do przyjęcia, więc prawdą być nie
może. Nie może – więc nie jest. Dziecko kłamie. Dziecko nie ma racji, jest
tylko dzieckiem. W dodatku niewdzięcznym.
Więc można krzyknąć ‘zamknij się’. Więc można wiele więcej. Więc można nie widzieć tego jak bardzo wcale-nie-jest-mi-przykro.
.
Przed zaparowanym lustrem, patrzą na mnie jego oczy, które widzę w swojej twarzy. Mówię ‘jesteś silna’. Chowam się w przyjaznej substancji. Wymieszana ze łzami powinna łagodzić.
Parzy.
.
Wanna pełna bezgranicznego smutku.
Kocham cię, ale nienawidzę.
Nienawidzę, ale cię kocham.
/Gubiąc się w pytaniach do siebie samej/
Więc można krzyknąć ‘zamknij się’. Więc można wiele więcej. Więc można nie widzieć tego jak bardzo wcale-nie-jest-mi-przykro.
.
Przed zaparowanym lustrem, patrzą na mnie jego oczy, które widzę w swojej twarzy. Mówię ‘jesteś silna’. Chowam się w przyjaznej substancji. Wymieszana ze łzami powinna łagodzić.
Parzy.
.
Wanna pełna bezgranicznego smutku.
Kocham cię, ale nienawidzę.
Nienawidzę, ale cię kocham.
/Gubiąc się w pytaniach do siebie samej/
.
Tato. Musisz wiedzieć, że nie przeproszę. Będziemy się mijać urażeni, pełni
oschłości i dumy. Ale nie zrobię tego mimo jej próśb i starań. Za dużo się tym
razem dowiedziałam, by móc tak łatwo zapomnieć.By móc kiedykolwiek.
A skoro jestem dokładnie taka jak Kamil, czyli nie taka jakbyś chciał, skoro zachowuję się tak samo jak on – to może tak samo skończę?
/Na ile jestem silna?/
.
Kocham cię, tato.
Nienawidzę, kiedy pijesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz