A. się pogniewał, ponieważ jestem dziś zupełnie nieznośna. Straszna. Potworna
wręcz, okropna, a nawet koszmarna Krytykuję go od rana, czyli godziny 4.50. Za
co on się nie weźmie, czego nie zrobi, to źle, nie tak, beznadziejnie i w ogóle
bez sensu. Czepiam się, wtrącam, krzyczę nawet. Do tego jestem niewyobrażalnie
opryskliwa i cyniczna.
I w dodatku nie pozwalam się dotknąć.
Cóż rzec mogę na takie zarzuty?
.
.
.
.
.
.
Mężczyzno, zrozum, ja będę mieć okres.
…
Mimo jakże trudnego charakteru naszej bohaterki oraz ciężkich chwil, które właśnie
przechodzi, dzień minął szczęśliwie, jeśli nie liczyć jednego podeptanego i
urażonego męskiego ego oraz sterty rozjechanych na parkingu kasztanów.
.
Chciałam powiedzieć wszystkim, żeby nie dali się nigdy zwieść nazwie ‘handel
obwoźny’. To się powinno nazywać ‘ciężka praca’. Wyobraź sobie, że
pewnym momencie nogi wchodzą ci w tyłek, uśmiech zamienia się w grymas, a
gardło dławi się powtarzaną milionowy raz ceną produktu, formułką z jego
zaletami, jego najlepszością i wyjątkowością, bo wbrew pozorom niełatwo
wypłynąć na wiejskim targowisku ze sterty badziewnych i zwyczajnie brzydkich
wiązanek i kwiatów, a także niełatwo przekonać klienta, że to się po prostu w
żaden sposób nie da, bo handel nie byłby handlem gdyby rozdawać za darmo, a
targowanie się to element sympatyczny i kulturowo uzasadniony, ale w gruncie
rzeczy to specjalnie mówię pani, że ta wiązanka kosztuje złotych 27, by móc z
czystym sumieniem sprzedać ją za 25.
Czujesz?
Nie, jeśli nigdy nie stałeś po drugiej stronie lustra.
.
To jednak nie koniec, nie nie, myli się kto myśli, że po powrocie z katorgi
spoczęliśmy na laurach i legliśmy na łoże. Do przystrojenia w kwiatowy szpaler
był jeszcze kościół w Cz. Chciałam roztrzaskać drewnianym stelażem głowę
księdza, później zatłuc kościelnego, później… Ostatecznie stanęło na zrobieniu
kilku zdjęć kasztanowego ludka w trawie i nie nauczeniu się 3 stron konstrukcji
czasowników francuskich. Pomijam tu oczywiście niezliczoną ilość kłótni z A.,
które miały miejsce w tak zwanym międzyczasie.
.
Wieczór spędzony z mamą w piwnicy, robienie wiązanek, ogromna ilość słów, pepsi
w butelce i kot na kolanach, oraz zdziwione stwierdzenie ‘k., nie
spodziewałam się, że taka z ciebie gaduła…’ – no wiesz, mamo! W końcu po
kimś to mam…!
.
A teraz? Mysz za boazerią w pokoju młodszej siostry. Ululany i ugłaskany A.
Oczy na zapałki.
I proszę, nie pytaj dlaczego mam zniszczone dłonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz