‘...cisza,
przyjacielu, nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli.’
( H. Poświatowska )
Wsłuchuję się więc w szelest swojego oddechu czując lekko furkoczące bąbelki
określone jako śródmiąższowe zapalenie płuc. Nie lubi mnie styczeń. Nieważne,
śnieżny i zimny jak rok temu, czy ciepły i wilgotny jak dziś. Straszą mnie
szpitalem. Każą leżeć. Pić syropy, łykać proszki. Podsuwają barszczyk,
jogurcik, soczek, jabłuszko. I mam zapomnieć o poniedziałkowym pójściu do
szkoły. A nawet o jakimkolwiek wyjściu z domu przez najbliższy tydzień w ogóle.
Zdecydowanie zgodzić się na to nie mogę. Nieważne, że niemiłosiernie kaszlę i
chrypię.
Gdyby tylko każda nieprzemyślana zmiana pozycji z leżącej na siedzącą, stojącą
i odwrotnie nie powodowała tej szaleńczej karuzeli, a spacer między kuchnią i
pokojem nie zmuszał serca do przyspieszonego bicia i gwałtownego łapania
powietrza...
*
Pod przymkniętymi powiekami błąka się jakiś na wpół senny obraz.
Zmęczona nicnierobieniem.
Furkoczące bąbelki.
Zawrót głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz