Znów otwarte okno. Drżę sobie w koc zawinięta. Oczy
mnie pieką, dym to, monitor, czy okulary mam nie wiem gdzie.
Znów spotkanie w trójkąciku. Podstępnie potraktowałyśmy Przemka wywarem z
lubczyku podanego w szklance coli ( cel –> Przemysławie, kochaj i pozbaw
Paulinę dziewictwa, koniecznie przed osiemnastką ). Przeżyłam też mały szok,
wchodząc do pokoju i widząc rodzonego ojca w towarzystwie moich przyjaciół,
wszystkich z fajkami w dłoniach, rozpromienionych i dyskutujących przy
akompaniamencie Boba Marleya o rzucaniu palenia. Grzybek gadał z tatą, ja
szeptałam w łóżku z Pauką, a pozostawienie małego Jasia w pobliżu okazać się
miało wysoce tragiczne w skutkach ( Jaś wykorzystał usłyszane informacje i
ujawnił je nieco później, utwierdzając Grzybka w przekonaniu, że Paulina mówi
inaczej, niż myśli ). Gra w skojarzenia zajęła nam niespodziewanie dużo czasu.
Znamy się jednak. Przenikanie, łączenie kontekstów, prowokacje, ciepło – zimno,
myślenie jakże odmienne, a jednak wiele nas łączy. Zabawne. Gadam z nią – o
nim, gadam z nim – o niej. Wiszę miedzy nimi, taka pieprzona dobra wróżka na
pół etatu. Tymczasem sama jestem
chamska w stosunku do
Janusza, ponieważ wysłałam Szymonowi kartkę. Chociaż ta kartka zupełnie nie
miłosna była. Czysto koleżeńska, bez głębszej treści, na celu miała jedynie
okazanie szczerej sympatii. Ale. Ja wszystko nie tak zawsze zrobię. I
niepotrzebnie. Dystans! W Łodzi oprzytomnieję.
Szkoła da mi ostrego kopniaka, narzekanie na brak zajęć pozostanie w sferze
marzeń, witaminki kawa i pigułki chlebem powszednim się staną, cienie pod
oczami nie będą niepotrzebnym wydatkiem, ale bonusem do bólu głowy, niewyspania
i zmęczenia, a nad wszystkim unosić się będzie atmosfera bursowych pogaduszek,
nerwów przed fizyką, filmów pod kocykiem w towarzystwie Janusza, poranków
oderwanych od rzeczywistości, zapchanych autobusów, odrapanych kamienic i
dresiarzy ze Śródmieścia.
* Tool –> ‘Schism’
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz