Wczoraj po szkole ( odrabianie czegośtam kiedyśtam ) podałam w bursie oficjalną
wersję, czyli Katarzyna wraca na weekend do domu, po czym pojechałam do
mieszkania niejakiego Janusza L., by stamtąd około godziny 18.00 udać się pod
Central na spotkanie ludzi z klasy, by następnie z owymi znajomymi wyruszyć
tramwajem nr 8 na Widzew, gdzie po lewej stronie mieliśmy stadion, na którym
akurat odbywał się mecz, jaki, nie wiem, ponieważ piłka nożna nie jest moim
ulubionym sportem, po prawej natomiast, przed budynkiem o wdzięcznej nazwie
Hala Anilana kłębił się tłum, usiłujący jak najszybciej dostać się do wnętrza,
skąd dobiegały dźwięki Kultowych utworów, oraz dym, w znacznej części papierosowy.
Koncert rozpoczął się z 'lekkim' opóźnieniem, jednak czekanie zostało sowicie
wynagrodzone - brakowało mi tylko 6 lat później i Komu bije dzwon. Lewe lewe
loff, Wolność, Polska, Dziewczyna bez zęba na przedzie... prawie wszystko, co
najlepsze, było. Dodając do tego noc spędzoną w łóżku z Januszem, kubkiem
ciepłej herbaty i rachitycznymi płatkami śniegu za oknem - ostatnie 24 godziny
zaliczam do bardzo udanych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz