...tuż przed wyjazdem do Łodzi napisałam notkę o tytule ‘Nowy rozdział’. Na końcu
zadałam w niej pytanie:
‘Czy wykorzystam swoja szansę?’
.
Przedwczoraj stałam się oficjalnie i formalnie absolwentką I LO. Pani profesor
dałam na pożegnanie dużego kwiatka w doniczce, żeby przypominał jej o dużej
mnie, błąkającej się kiedyś szkolnymi korytarzami. Nie wiedziałam zupełnie co
powiedzieć, żeby nie wyszło banalnie, nijak i głupio. Nie wiedziałam, zupełnie
nie wiedziałam. Skończyło się na szarym ‘Dziękuję, pani profesor. Za wszystko.’
Czy wykorzystałam swoją szansę?
Tyle się przez ten czas zmieniło. Tak bardzo ja. Czytam to stare archiwum z
najdawniejszych blogowych czasów i zastanawiam się nad tamtą dziewczynką, która
tak chciała wyjechać, wierząc, że ludzie będą inni, że życie. Życie weryfikuje
poglądy i marzenia, często pokazuje absurdalność planów.
I tak wiele się przez ten czas zmieniło.
Tak bardzo ja.
Tamtej dziewczynki już nie ma, stała się bardziej cyniczna i ironiczna, może
bardziej bezwzględna, a jednak ciągle naiwna, ta sama niby, a jednak - inna.
.
Za kilka dni matura.
Nie chce mi się uczyć, nic mi się nie chce.
Śpałam dziś znów u Amandy i Maćka, Ursus leży na fotelu i zaciekawiony zerka na
moje śmigające po klawiaturze palce, Vogel melancholijnie kładzie na kołdrze
pychol i ustawia się do głaskania, a ja gapię się bez sensu w monitor zamiast
nurkować w tajnikach antyku, renesansu, baroku, czy innych epok literackich,
zamiast powtarzać, douczać się, ćwiczyć, za kilka dni matura, za kilka dnia
matura - ciągle jestem gdzieś głęboko w lesie i tysięczny raz gubię właściwą
ścieżkę.
.
Artur – tak po prostu siada przy biurku i pochyla się nad kalkulatorem, zbiorem
zadań, bawi przez chwilę długopisem i pisze, rozwiązuje, przydługie włosy
spadają mu na czoło, on tak zwyczajnie się uczy. Patrzę siedząc na krawędzi
łóżka, przytulając się do jego bluzy. Wychodzę na papierosa na balkon, Madzia
już wyjechała, bursa bez Madzi będzie inna, pokój stał się nagle pusty bez
pokaźnego stosu jej kosmetyków, ciuchów, książek, bez Madzinego głosu i
studzonej przy otwartym oknie porannej kawy. Niedługo wszystko minie, skończy
się na zawsze, bo już nigdy nie będzie bursy, balkonu, wpadania do chłopaków na
pierwsze piętro, zasypiania z Natalką późno w nocy pod moim kocem, wiecznych
utarczek z wychowawcami, nie będzie…
.
Płakałam znów, niedawno, zapytałam Artura jak to tak naprawdę jest i jego
odpowiedź ‘nie wiem…’ rozbiła mnie znów na drobniutkie kawałeczki, które
rozsypały się po podłodze i schowały pod stół, łóżko, nie mogłam potem znaleźć
wszystkich i znów część nadziei umarła, chociaż kochał się, tulił, ze mną, znów
jak zawsze i jak dawniej, i znów zupełnie bez sensu. Bo ja jednak nie umiem
tak, bo dla mnie nauka nie może być, jak dla niego, całym światem, nawet jeśli
to ma być jeszcze tylko miesiąc, nawet jeśli za tym kryje się mgliste marzenie,
w którym idziemy znów do parku trzymając się za ręce…