To chyba dziwne dosyć. Że ja taka niezdecydowana,
niezadowolona, wiecznie czekająca na coś, co okazuje się nie tym, czym chce,
kiedy już jest i wiem.
Kto normalny liczy godziny i cały czas myśli, żeby wrócić do domu, a jak już
jest w nim parę minut –w środku cały wyje i chce jechać do miasta, na które
klął ledwie pół dnia wcześniej?
Zaczynam mieć podejrzenia, że to nie jest wina ludzi. Ale to wszystko siedzi we
mnie.
Chociaż w sumie – co za różnica...
.
Szpitale przyjemne nie są. Sama nazwa oddziału ‘ginekologia operacyjna’
zapaliła mi w mózgu czerwoną lampkę. Ale tylko na sekundę - za bardzo bolało,
żeby się na tym zastanawiać, tym bardziej, że za złowieszczymi drzwiami
znajdował się obiecujący zestaw środków przeciwbólowych. Było mi nawet zupełnie
obojętne, ilu obcych ludzi gapi się, dotyka, wpycha we mnie palce. Chciałam
tylko, żeby przestało boleć. Zrobili tak, że przestało ( i udało im się bez
operacji ). I za to jestem wdzięczna. Ale później, kiedy świadomość nie była
tak do końca ogłuszona – wszystkie rurki i pseudowibratory budziły we mnie
natychmiastowy sprzeciw. Zresztą, po cholerę o tym piszę! Nie chcę tam wracać.
Tyle.
.
Szymon. Gadaliśmy. Puścił sygnał kilka razy, nawet wysłał mi jednego smsa. Tak
jakoś. Może chciałabym się z nim spotkać, ale właściwie nie wiem, zobaczymy
się, i co wtedy? Pokażę mu, że w realu jestem jeszcze większą idiotką?
.
No, jestem. Bo mała Ewa to śliczna jest. I miedzy nami mówiąc, wydaje mi się
nawet, że ją kocham. Tak czy inaczej. Tyle tylko, że nie zamierzam specjalnie
się obnosić, udowadniając w jakiś chory sposób, jaka ze mnie cudowna najstarsza
siostra. Mam żal do mamy. Oficjalnie nie chcę się Ewą zajmować. Nie mam ochoty
podniecać się jej pieluszkami, krzykami i tym, że urosła, bo szczerze mówiąc
nie pamiętam jak wyglądała wcześniej, całkiem możliwe, że była nieco mniejsza.
A w ogóle co z tego, że po cichu to mam ochotę wziąć ja na ręce, pogłaskać, czy
coś w tym stylu. W sumie całkiem fajnie, tak się patrzeć niby wrogo, jak zza
szybki, z odpowiedniej odległości.
Uzbrojona w ironiczne uwagi i kpiący uśmiech.
I nikt nie wie co naprawdę myślę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz