święto
chorych i poddanych systemowi pseudo-romantyków budujących haremy próżności.
Mam nadzieję, że w tym dniu nie zapomnisz co to MIŁOŚĆ…’
.
.
.
Nie było idealnie. Nie było nawet doskonale pięknie.
Było – po naszemu.
Kilka niepotrzebnych słów rano, dużo ciepła między szkołą a kursem, bardzo
trafione prezenty i nieporozumienia wymieszane z czułością wieczorem. To
wszystko jest dziwne, jest niepojęte dla mnie, poza granicami poznania, jak
etyka Schweitzera i Kotarbińskiego na klasówce z filozofii.
Chwilami nie wiem czy mam go witać z uśmiechem, bo to źle, jeśli on akurat nie
ma dobrego nastroju, nie wiem, czy mogę być smutna, bo wtedy on myśli że to
przez niego, że się gniewam, że coś nie tak.
…niech zrozumie, że czasami muszę trochę płakać, że to nie zawsze żal, smutek,
ale czasami po prostu jego bliskość i chwila wzruszenia, bo jestem szczęśliwa.
A może ja się czepiam?
.
Roz-dy-go-ta-nie.
Emocjonalne.
Chyba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz