Może to dlatego, że ostatnio zaczęłam myśleć o Szymonie? Myśleć o tym, co mu powiedziałam na pożegnanie. O tym, ze przyjadę do niego jak tylko będę mogła i udowodnię mu, ze nie miał racji...
Historia pewnej znajomości...
Szymona poznałam na czacie wp ‘książka’. Rozmawialiśmy kilka razy na ogólnym.
Dyskusje były dosyć ciekawe. Któregoś dnia on zagadał na priv. Miałam wtedy 14
lat, masę kompleksów, poczucie braku akceptacji i zrozumienia wśród rówieśników
i dorosłych oraz manię czytania. On – inteligentny16latek, człowiek, który
rozumiał moją pasję – książki. Jego ulubionym zespołem był Hey. Bardzo szybko
zakochałam się w Hey’u i, jak nietrudno się domyślić – w Szymonie. Wiedział o
tym, sama mu się przyznałam. Nie był zachwycony. Tłumaczył, że dzieli nas
prawie 300 km .
Ale ja czułam, ze łączy wszystko inne. Wiele razy się sprzeczaliśmy o moje
uczucie. Wmawiał, że nie mogę kochać. Byłam innego zdania. Ale nie zadręczałam
go tym faktem. Czekałam. Żyłam myślą, ze o 22.00 wejdę na czat, zobaczę jego
nick i kolejny raz rozmowa przeciągnie
się do późna w nocy. Z czasem przerzuciliśmy się na gg. Imponował mi. Uwielbiał
filmy, teatr, kino. Starałam się go doganiać. Czytać to co on. I jeszcze
więcej. Żeby go zaskoczyć. Że chociaż ‘smarkula’, to inteligentna. Przy tym
cały czas twierdziłam, że jestem głupia i gruba. Przy wzroście 170 cm ważyłam ok. 60 kg . Wymieniliśmy się
zdjęciami. Zadzwonił w Boże Narodzenie. Gadaliśmy pół godziny, drugie pół grał
mi na pianinie kolędy ( kilka lat chodził do szkoły muzycznej ). Moje smarkate
serducho bilo mocniej za każdym razem, kiedy słyszałam jego glos... Któregoś
dnia oznajmił, ze będzie w Lodzi, tylko 90 km od mojej wioski. Chciałam jechać, spotkać
się, za wszelka cenę. Nic z tego. Rodzice byli nieugięci. Przez cały okres
znajomości sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie... Kłóciliśmy się, oczywiście.
Kilka razy dosyć ostro. Były ‘ciche dni’. Ale zawsze po jakimś czasie któreś
wyskakiwało z tekstem w stylu ‘hej, co słychać, co czytasz?’. I było wiadomo,
że już jest ok. Po lekturze ‘Mistrza i Małgorzaty’, Szymon wymyślił sobie
‘swoja Małgorzatę’. Ideał kobiety. I cały czas mocno wierzy, że ją spotka, Ale
nawet wtedy nie będzie z nią – bo zawsze znajdzie coś, do czego się przyczepi.
Jest egoistą. Jest. Wiem o tym. Ale był ‘przy mnie’ w ważnych chwilach. Był
moim najlepszym przyjacielem. Cały czas miałam nadzieję, ze kiedyś się spotkamy
i może wtedy... 8 września 2002 umarł Kamil. Nienawidziłam w tym momencie boga,
ludzi, siebie, Kamila i całego świata. Wypłakałam się Szymonowi w słuchawkę.
Uspokoił trochę. Kilka dni później na pewnym Forum zaczęłam rozmawiać prywatnie
z Januszem. I w tym momencie mamy przeplatające się wątki. Można by powiedzieć,
że rozpoczyna się...
Historia pewnej miłości...
W tamtym okresie do Janusza i mnie najlepiej pasowało określenie ‘dwoje połamanych przez życie ludzi szuka kogoś, komu może się wyżalić’. Ja – w żałobie po bracie ciotecznym, on - w depresji. Ja – prymuska ‘od zawsze’, walcząca z rodzicami o zgodę na naukę w najlepszym liceum w Łodzi, on – powtarzający maturalną klasę maniak komputerowy. Wydawało się, ze rożni nas wszystko. Łączyła... samotność? Z czasem rozmawialiśmy coraz więcej i więcej... Ale Szymon nadal był dla nie bardzo ważny. Z Januszem zaczęliśmy gadać przez telefon. ‘Zakochał się’ w moim glosie. Zaczął nieśmiało mówić, ze mu na mnie zależy. Że kocha mnie. Po takim wyznaniu od razu dodawał, że kocha ‘jak siostrę’. Nie chciałam tego uczucia. Tak samo jak Szymon nie chciał mojego. Dlatego rozumiałam smutek Janusza, ale... Cóż mogłam poradzić na to, ze dla mnie ideałem faceta był Szymon? Pod moim wpływem Janusz przestał poprawiać sobie nastrój piwem. W ferie pojechałam do Asi – ‘niby - cioci’. Wpadłyśmy na genialny pomysł - po cichu miałam spotkać się z Januszem. Splot wydarzeń sprawił, ze on spóźnił się na pociąg, a po mnie niespodziewanie przyjechali wcześniej rodzice. To go zdołowało do tego stopnia, że będąc na lekach antydepresyjnych, upił się. Rozmawialiśmy wieczorem na gg. Zaczęliśmy się sprzeczać. wtedy on... rozwalił ręką szybę w drzwiach. Wylądował w szpitalu, a ja zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, jak bardzo stał mi się bliski przez te kilka miesięcy. Pierwszy raz pozwoliłam sobie na myśl, że zakochałam się w tym niższym ode mnie o
Mam cały czas jakąś malutką nadzieją, ze kiedyś pogodzę się z Szymonem. I będziemy przyjaciółmi, albo chociaż – znajomymi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz